Piszę tu o celach, orga­ni­za­cji, o tym, jak ogar­nąć cha­os w biz­ne­sie. Przez ostat­nie kil­ka tygo­dni dopa­dły mnie wąt­pli­wo­ści czy pisać o tych celach, o tym par­ciu do nich. Nie daj boże, po tru­pach. Zaczę­łam się zasta­na­wiać co jest NIE TAK z tymi (nie­któ­ry­mi), któ­re sobie sta­wiam, stawiamy.

Pierw­sza myśl idzie ku kul­tu­rze zapier­do­lu. Kolej­ny cel, to kolej­ne zada­nia do zro­bie­nia, kolej­ne bie­ga­nie i brak wytchnie­nia i odpo­czyn­ku. Może­my zapo­mnieć, że przy pla­no­wa­niu trze­ba też myśleć o naszym ogra­ni­zmie i jego potrze­bach. Czę­sto zapeł­nia­my swo­je kalen­da­rze, nie pla­nu­jąc przerw, a w momenc­tach więk­szej pro­duk­tyw­no­ści mamy ten­den­cję do wrzu­ca­nia kolej­ne­go CZEGOŚ i do robie­nia WIĘCEJ. Żeby tyl­ko było widocz­ne, że COŚ robi­my, że jeste­śmy ZAJĘCI.

Nie chcę takie­go celowania.

Dru­ga myśl idzie w kie­run­ku tego, co z obra­ny­mi cela­mi się może dziać. Są dwie ścieżki. 

W pierw­szej sku­pia­my sie na obra­nym celu w 100%. Bo sko­ro go wybra­li­śmy, to jest on dla nas waż­ny. Wie­my, cze­mu jest ważny. 

W dru­giej, roz­pra­sza­my się, dobie­ra­my kolej­ne cele, w sumie nie wie­my dla­cze­go je dobie­ra­my (bo faj­nie jest się pochwa­lić licz­bą obra­nych celów na insta? bo inni wko­ło pla­nu­ją dużo, to ja też?), przez co nie osią­ga­my celu, koń­czy­my w 3/4 dro­gi, zmę­cze­ni tym celowaniem.

Chcę celo­wać na ścież­ce nr 1. Nie chcę celo­wać byle jak, nie wie­dząc po co.

“Będę sta­ran­nie wybie­rać swo­je cele…, a potem poświę­cać im całą uwa­gę. Sło­wem, będę żyła w sku­pie­niu, bo jest to naj­lep­sze życie” (“PRACA GŁĘBOKA”, Cal Newport)

Niech cytat Wini­fred Gal­la­gher będzie tym, z któ­rym sie­bie i Was zosta­wię; do rozkminy.

Jeśli czu­jesz, że potrze­bu­jesz pomo­cy w pro­ce­sach — od tego masz mnie! Ode­zwij się umów spo­tka­nie i zobacz­my, czy nada­je­my na tych samych falach i czy chce­my ze sobą współpracować.